środa, 10 lutego 2016

E.L.James "Grey.Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana"


Zbliżają się walentynki, więc i mnie jakoś tak poniosło, że postanowiłam przeczytać coś związanego miłością. Nie przepadam za romansidłami, tanimi opowiastkami o miłości więc wybór lektury był ciężki. Dlatego postanowiłam pocierpieć trochę w ten ociekający miłością miesiąc, i wybór książki zrzuciłam na barki mojej przyjaciółki. Ona chyba wiedząc, jaką torturą to dla mnie będzie, jednak nie zostawię tego w połowie i dokończę wybrała da mnie przeuroczą, ociekającą miłością, pragnieniem książkę jaką jest „Grey. Pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana”, autorstwa jedynej w swoim rodzaju mistrzyni pióra E.L.James.  Przeklinałam ją w duchu, czary i uroki na nią rzucałam, zaczęłam ją nienawidzić i w myślach już przygotowywałam plan zemsty na tej dziewoi, która zwie się moją przyjaciółką, ale nic nie dałam po sobie poznać i z uśmiechem na twarzy przyjęłam książkę obiecując, że jak tylko skończę zdam jej recenzję.
Ej Koleżanko! Coś Ty myślała, że to będzie recenzja pełna „ ochów” i „ achów”? O nie, nie Koleżanko, nad gównem nie ma co się rozpływać i zachwalać. Jakie gówno jest – każdy wie, to teraz niech sobie do tego wyobrażenia dopisze tę książkę, bo to jest idealne odzwierciedlenie.
Myślałam, że nie wyjdzie już nic gorszego niż „ Osiemdziesiąt dni żółtych ” - myliłam się. Myślałam, że ta mega wielka mistrzyni pióra, zgarnęła tyle kasiory, że 5 pokoleń po niej będzie jeszcze na wysokim poziomie żyć, ale niee – ta pożal się Boże pisareczka, połasiła się na więcej. I żeby chociaż napisała coś nowego, coś co by nadawało się do czytanie a język był przystępny – nie. Ona postanowiła wzbogacić się na tym samym tylko pisane z perspektywy Christiana.
Kobity się zachwycają ba – co niektóre są nawet w stanie Cię zwyzywać za negatywne opinie o tej serii, ale ja się kufa pytam – czym tu się zachwycać? Co ta książka wnosi w Wasze życie, że jesteście w stanie ją bronić jak lwica młode? Ani to jakieś podniecające, ani pouczające – słabe to jak majtki z bazaru. Chyba że, macie po 12 lat i nigdy nie poznałyście co to znaczy „kochać się” i beznadziejne jednym słowem chamskie opisy seksu, są dla Was przewodnikiem? Jeśli tak, to współczuję.
O czym jest to bajkopisarstwo, śmiejące się nazywać książką? A o młodej studentce, która w zastępstwie za koleżankę, wybiera się przeprowadzić wywiad z bogatym milionerem Christianem Greye'm. Podczas tego wywiadu, ciamajdowata Ana wpada w oko Christianowi, który cały czas w myślach rozmawia ze swoim „wackiem” i powstrzymuje się przed „ wyruchaniem” jej.
To jest tak prymitywne, że dochodzę do wniosku, iż historie przedstawione w pornosach mają więcej iskry i są bardziej wyrafinowane niż książka pisana z jego punktu widzenia. Czego autorka, zrobiła z niego niewyżytego zboczeńca, któremu tylko jedno w głowie? Przecież wcześniej przedstawiła go jako inteligentnego dżentelmena, z klasą, kulturalnego – w tej książce tego zabrakło. Jest po prostu ociosany chłop, ubrany w najdroższe garnitury i posiadający fortunę oraz imperium, natomiast pod spodem to typowy wieśniak, cham, prostak i zboczeniec. Żeby tego było mało, jego słownictwo którym posługuje się w myślach jest tak infantylne, że aż oczy płaczą a uszy bolą. Śmieliśmy się z „wewnętrznej bogini” Any, ale to jest nic, w porównaniu z rozmowami ze „swoim wackiem”. Bardzo ruchliwy ten wacek, drgał na każdym kroku, masz rozkładać chciał cały czas, widział „dupę” - stawał, widział ust – stawał, widział rytuał zaparzania herbaty – stawał. Ciekawi mnie czy przy „dwójeczce” też stawał.Fabuła – ha, jaka fabuła! Sama siebie rozśmieszyłam. W tej książce brak wszystkiego. Brak fabuły, brak wyrazistych bohaterów, brak dialogu, brak czegokolwiek.
Wiecie, naprawdę zastanawia mnie co te książki wnoszą do pożycia seksualnego, skoro tyle bab to potwierdza. Dla mnie ta książka, to jakiś niewypał, tragedia, masakryczna masakra, która nie powinna była powstać. I jeszcze cena – 39,90! To jakieś nieporozumienie. Tą książką co najwyżej można tyłek podetrzeć, wtedy możecie poczuć się jak Bijąs, która będą w Polsce zażyczyła sobie czerwonego papieru z drobinkami diamentu, bo gwarantuję Wam, że tak drogim papierem na jakim jest drukowany Grey to się jeszcze nie podcieraliście. Chyba że, jesteście burżujami i stać Was na papier do pupci za 40 zł.


1 komentarz:

Jeśli już tu jesteś i zamierzasz zostawić komentarz, to napisz coś więcej niż tylko: "Chcę" , " przeczytam". Szanujmy się i skoro ja poświęcam czas by napisać więcej niż jedno słowo, również i Ty możesz zbudować jedno pełne zdanie :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...