Książka ta zachęciła mnie swoją
okładką, która przyciąga wzrok oraz samym opisem z tyłu. Jednak
tak naprawdę, to jej pierwsze słowa spowodowały że książka w
całości kupiła moją ciekawość i spowodowała że przeczytałam
ją w jeden wieczór.
„Dwa
dni przed moimi czternastymi urodzinami, syn moich sąsiadów
podpalił swoją macochę" - tak
rozpoczyna się książka. Zdanie to jest elektryzujące i wywołuje
w Nas jeszcze większą ciekawość.
„Chłopiec z
sąsiedztwa” Irene Sabatini, to jej pierwsza książka, ale za to
jaka. Po jej przeczytaniu miałam mieszane uczucia. Ale zaraz do tego
dotrę.
Historia opowiada o
młodej Lindiwe Bishop, ciemnoskórej dziewczynie, którą
zafascynował starszy sąsiad oskarżony o podpalenie macochy.
Lindiwe wie iż jej fascynacja nie jest niczym dobrym gdyż Ian jest
białym chłopcem, jednak w ukryciu przed rodzicami spotyka się z
nim i zaprzyjaźnia,jednak chłopak postanawia wyjechać do RPA. Ich
spotkanie po latach udowadnia iż nic nie jest takie proste jak
myśleli, gdyż jedno i drugie ukrywa tajemnicę.
Początkowo –
gubiłam się czytając tę książkę, historia przeskakiwała z
kartki na kartkę, autorka opisywała rodzinę by nagle przeskoczyć
do opisywania spotkania Lindiwe z Ianem by znów móc nagle opisywać
wybory w Zimbabwe ( dawniej Rodezji). Przez pierwszą część
strasznie się gubiłam, nie wiedziałam co ja czytam – nic się ze
sobą nie łączyło a czytanie co chwila nowych nazw partii jeszcze
bardziej mieszały mi w głowie. Potem było znacznie lepiej, światło
dzienne ujrzała skrywana przez Lindiwe tajemnica – co znów mnie
zaskoczyło, aż cofnęłam się do wcześniejszych rozdziałów bo
myślałam że coś mnie ominęło.
Książka jest
książką wymagającą – nie przeczytasz jej na szybko, bo nie
będziesz wiedzieć o czym ona jest. Książka ta wymaga skupienia by
można było zrozumieć o co w niej chodzi.
Autorka pięknie
opisała zasady panujące w dawnej Rodezji, problem rasizmu i
związków białych osób z ciemnoskórymi, związki takie były
uznawane jako - Pan / Służąca.
Dlaczego wcześniej
napisałam że miałam mieszane uczucia? Już mówię...
Irene Sabatini |
Z początku
nie spodobała mi się, nie mogłam się połapać co i jak, ale
druga część książki naprawdę mnie zachwyciła – stąd też to
moje mieszane uczucie. Bo jak ocenić książkę, która początkowo
nudziła, a potem tak zaciekawiła że nie mogłam się od niej
oderwać?
Książka w pewnej
mierze jest pisana na faktach, bo sama autorka mieszkała i wychowała
się w Zimbabwe i przeżyła zamieszki, które miały tam miejsce.
Sama postać Lindiwe
– nie za bardzo przypadła mi do gustu, była raczej narratorem –
opisywała to co się działo, była raczej osobą małomówną w
przeciwieństwie do Iana – który był ustami tej książki. To z
jego ust wypływało najwięcej słów, raz bolesnych raz mniej.
Początkowo -nie podbił on mojego serca, był chamski, miał się za
lepszego. Dopiero w drugiej części książki zmieniło się moje
nastawienie do niego, choć miał i tam swoje wzloty i upadki. Jednak
to dzięki jego pasji – fotografii, można było odczytać pewną
historię tego co przeżył, co widział.
„Chłopiec z
sąsiedztwa” Irene Sabatini, to pozycja dla wymagających i
inteligentnych czytelników, którzy chcą również poznać historię
dawnej Rodezji. Bardzo dobra książka, która na długi pozostanie
jeszcze w naszej głowie. Więc jeśli tylko macie chwilę czasu,
zakupcie książeczkę, zasiądźcie wygodnie w fotelu z herbatką
czy winkiem i oddajcie się w całości lekturze.
co nieco słyszałam o tej książce, ale jeśli mam być szczera, to niestety niezbyt ciągnie mnie do lektury
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta książka, ale nie wiem czy będę w stanie przebrnąć przez początek, w którym nie wiadomo o co chodzi, a na dokładkę pojawiają się kolejne partie polityczne.
OdpowiedzUsuńMoja droga, masz rażący błąd w swoim nagłówku :) Nie ma takiego słowa jak ,,realy", jest tylko ,,really", przed dwa L. ;))
OdpowiedzUsuńOwszem, nagłówek miał błędy i to nie tylko jeden ;)
UsuńBył w trakcie przerabiania, a każda zmiana od razu zapisuje się też na blogu, więc kiedy w trakcie przerabiania go przysnęłam, automatycznie zapisał się z błędami;) Dopiero po jakimś czasie, miałam chwilę by to poprawić;) o ile realy - to jeden błąd to zdziwiło mnie że nie zauważyłaś iż było napisane "sereiously" ;D