niedziela, 16 września 2012

" Anna German o sobie" - Mariola Pryzwan


Oczywiście nie jest tajemnicą poliszynela ( a tak nawiasem mówiąc, co to do cholery jest za słowo?) że jestem starą dupą. Może nie pamiętam czasów II wojny światowej i nie walczyłam pod Grunwaldem ( choć, czy ja wiem), ale pamiętam czasy takich zespołów jak Backstreet Boys ( tak, tak nogi z waty, a te ich ruchy, mrau), Violetty Villas, Czerwonych Gitar ( no może aż taka stara nie jestem, ale pamiętam ich) ba nawet początki Britney Spears ( dobra, swoje już wycierpiałam za ten wyskok). Jestem raczej osobą, która ma naprawdę wybredny gust muzyczny. Piosenka musi mi po prostu wpaść w ucho. Nie lubię tych współczesnych „łubów-dubów” ( a tak na marginesie co to za muzyka? To już sobie lepiej włączyć piłę mechaniczną!). Dlatego też uwielbiam, piosenki nastrojowe, które są szczere i mają przesłanie.

Mój gust troszeczkę Wam przybliżyłam, dzięki odtwarzaczowi po lewicy, jednak to nie wszystkie piosenki, które są kojące dla mej duszy;)
Bo pewnie tego nie wiecie, ale uwielbiam twórczość Anny German. Jej słowiczy głos, sprawia że moje myśli odpływają ( zresztą ja odpływam często, głównie wtedy kiedy ktoś mi gdera do ucha o jakimś „Maćku który jest boski”, a tak naprawdę mnie to mało interesuje, albo w pracy biorąc książkę streszcza mi przy kasie historię swojego życia, a za nim kolejka jak za komuny). Przy głosie Anny German po prostu, odpływam w inny świat. Świat, który mnie uspokaja, który nie jest sztuczny i przepełniony idiotami ( idioci, wszędzie idioci). Jest to mój mały świat, w którym każdy jest inteligentny, gdzie faceci nie myślą tylko o cyckach, gdzie traktują kobiety z godnym im szacunkiem, gdzie nikt się nigdzie nie śpieszy, gdzie nie ma tego całego cyrku w postaci polityki.
Jej piosenki, zawsze sprawiają że przechodzą mnie ciary, a jej głos – jej głos to dar od niebios.



Anna German była kobietą znaną koncertowała w Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Włoszech czy Australii i wielu innych krajach. Śpiewała w siedmiu językach ( może dlatego pokochałam jej osobę, bo też tyle języków znam?;p) i była dwukrotnie uznana za najpopularniejszą piosenkarką wśród Polonii amerykańskiej.
Jednak wróćmy do książki.

Nie jest to typowa biografia piosenkarki – to jest wręcz autobiografia, bo piosenkarka mówi sama o sobie. Są to jej wypowiedzi, które za życia udzieliła prasie czy w rozgłośniach, a Pani Mariola pięknie zebrała to w „kupę” i utworzyła piękną, szczerą autobiografię. Anna German, mówi sama o sobie. I tak, dowiadujemy się więcej o jej życiu i karierze estradowej, zapoznajemy się z listami które wysyłała do bliskich jej osób. Książka dodatkowo opatrzona jest zdjęciami piosenkarki, które pochodzą z prywatnych albumów jej męża – Zbigniewa Tucholskiego. Jest to nie lada gratka, dla każdego fana Pani Anny, kobiety o słowiczym głosie.

I tak dowiadujemy się że Anna, urodziła się w 1936 roku w Urgenczu, dzieciństwo spędziła w Dżambule, jednak w trakcie II wojny światowej jej rodzinę przesiedlono do Polski. Wychowywała się z mamą i babcią, jej wspomnienia o ojcu są znikome. Po przesiedleniu na tereny polskie, rozpoczęła naukę na Wydziale Geologii Uniwersytetu Wrocławskiego, i to na studiach zetknęła się ze śpiewem. Początkowo występowała na scenie studenckiej, a potem już na większych scenach gdzie zdobywała kolejne nagrody. Dzięki temu polska uzyskała gwiazdę światowego formatu – śpiewającą Panią geolog;) Za sprawą uzyskanego stypendium z Ministerstwa Kultury i Sztuki mogła swój warsztat szlifować we Włoszech. Ale i nasz „słowik” w swoim życiu miał ciężkie chwile. W 1967 roku Anna uległa poważnemu wypadkowi, zachodziła obawa że nasza Diva, nie będzie mogła chodzić, jednak dzięki determinacji i rehabilitacji Anna wróciła na ukochaną scenę. Znów zaczęła koncertować, znów witano ją z otwartymi ramionami i wyczekiwano na jej koncerty. Niestety w 1982 roku nowotwór kości, zabrał ją nam już na zawsze. Ale pozostały nam po niej przepiękne utwory, które zawsze będą przyjemne dla naszego ucha.


Wywiady, które zostały użyte w tej książce są tak posegregowanie, iż nie zauważamy że tworzą one zlepki, wręcz idealnie się ze sobą komponują tworząc spójną całość. Autobiografia przyciąga jak magnes, nie możemy się od niej odkleić – bo życie Pani Anny, opowiadane przez nią samą jest naprawdę niewiarygodne. Książka ta, to nie lada gratka dla fana, ale nie tylko. Każdy powinien po tę książkę sięgnąć, nawet młodzież – by zapoznać się z twórczością i życiem prawdziwej gwiazdy, która nie potrzebuje sprzętu by polepszyć jej głos.



Osobiście książkę oceniam bardzo pozytywnie, i z chęcią do niej wrócę kiedy będę ponownie w „swoim małym świecie” wsłuchiwać się we wspaniały głos Anny German, która będzie mi śpiewać „ w kawiarence na rogu, każdej nocy jest koncert..."



Szkoda tylko, że takich artystów już nie ma...



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu: 


3 komentarze:

  1. Myślałam nad tą książką, ale jednak nie wzięłam. A "Tańczące Eurydyki" uwielbiam :)
    Świetna recenzja :)
    tulipanowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. niestety nie czytuję tego typu książek, zatem odpuszczam :)
    pozdrawiam i miłego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam polskie piosenki z dawnych lat. Seweryn Krajewski, Anna Jantar, Edyta Geppert, Grażyna Łobaszewska - głosy, których mogłabym słuchać bez przerwy. O Annie German słyszałam, bo jak mogłabym nie znać piosenki "Tańczące Eurydyki"? Jednak przyznam, że nigdy nie zasłuchiwałam się zbyt specjalnie w jej muzykę. Wiem, że ma piękny głos, aczkolwiek nigdy jakoś nie było mi po drodze... Niemniej jednak widziałam tę biografię w księgarni, przejrzałam ją i wydaje się naprawdę ciekawa, szczególnie tym, którzy interesują/interesowali się tą piosenkarką.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już tu jesteś i zamierzasz zostawić komentarz, to napisz coś więcej niż tylko: "Chcę" , " przeczytam". Szanujmy się i skoro ja poświęcam czas by napisać więcej niż jedno słowo, również i Ty możesz zbudować jedno pełne zdanie :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...