poniedziałek, 10 września 2012

" Pięćdziesiąt twarzy Greya" - E.L.James


Miały być ciary, miały być mokre majty i motylki w brzuchu – a co było?
Ale od początku może...

Książkę, którą mam zamiar dziś zrecenzować chyba każdy zna. Jej szeroko zorganizowana reklama a może promocja – już na 2 tygodnie przed premierą dała efekty. Bo na stronie internetowej Matrasa, można było ją zakupić i otrzymać o wiele wcześniej niż planowana data premiery. Bodajże wtedy sprzedaż tej książki oszacowano na około 1 tyś sprzedanych egzemplarzy, a przecież jej premiera miała mieć miejsce dopiero 5.09. Wiecie o jakiej książce mówię? Tak, chodzi mi o „ Pięćdziesiąt twarzy Greya” autorstwa E.L.James. Notabene – mała ciekawostka, księgarnie miały embargo na sprzedaż tejże książki do 5.09 jednak jej sława spowodowała że zniesiono je już dzień wcześniej i w samym Matrasie na dzień przed premierą w samych księgarniach sprzedano prawie tysiąc egzemplarzy.

Trylogia Pani James została okrzyknięta niesamowitą i sprzedała się na całym świecie w milionowym, a może w miliardowym nakładzie. Wierząc opisom, kobiety oszalały na jej punkcie a mężczyźni są pełni podziwu i dużo się nauczyli dzięki tejże książce. Trele morele – sranie w banie, Mój Malczik przeczytał ale jakoś za dupsko go to nie ścisnęło i jak to powiedział „ czytałem lepsze”.



Czyż nie jest to wypisz wymaluj Christian Grey?
Alexander Skarsgard moim zdaniem się nadaje;)
Prawa do produkcji tejże książki wykupiło już jakieś studio ( no bij zabij nie pamiętam jakie), za sumę 5 milionów. Adaptacja filmowa tej książki to najgorętszy projekt Hollywood. Ciekawe tylko, kogo obsadzą w roli Christiana, jeśli już dojdzie do produkcji filmu ( Panie! Oby nie tylko ten denny Pattison! Właśnie macie swoje typy – bo ja mam;p)

Książkę poleciła mi znajoma w Ameryki, zadzwoniła z wypiekami że właśnie skończyła czytać mega książkę i mam ją koniecznie przeczytać. Jej wychwalające opinie, tak mnie skusiły, iż postanowiłam, że nie wytrzymam do polskiej wersji, więc długo nie myśląc poprosiłam koleżankę o wysyłkę kurierem tejże wspaniałej trylogii;) Na przesyłkę długo nie czekałam, przeczytałam i postanowiłam że poczekam do polskiej wersji. Nie dlatego, że mój angielki jest słaby – bo akurat mój angielki jest wręcz wybitny ( lata posługiwania się obcymi jezykami na co dzień, sprawiły że angielski jest jednym z moich 4 języków którymi posługuję się w swoim codziennym życiu) ale po prostu, chciałam móc porównać oryginał z tłumaczeniem. I co mogę powiedzieć? Jeśli macie zamiar zabrać się za tę książkę, to szczerze polecam oryginał. Nasze polskie tłumaczenie, a raczej Pani która to tłumaczyła, tfu! przekładała, zatraciła całą chemię i pikanterię tejże książki. Można rzecz, że polska wersja jest poprawna., jednak czegoś w niej brakuje. Oczywiście fabuła taka sama, ale mimo wszystko jakiś w oryginalnej wersji czuć jakoś to było, te ciary i motylki a w polskiej, czegoś brak ( a może to moja wina? Bo książkę już raz czytałam?)

Drew Van Acker - a może on, jako Christian?
W każdym razie historia jest prosta, wręcz banalna. Młoda studentka Anastsia Steele, jedzie w zastępstwie chorej koleżanki przeprowadzić wywiad z młodym milionerem, który jakby to napisać „ ma w rękach władzę” i niezłe imperium oraz wiele zer na koncie. Dziwnym trafem, spotkanie przeradza się w coś więcej, bo młodą Anę ciągnie do przystojnego rozmówcy – Christiana, a Ana również wywiera piorunujące wrażenie na swoim rozmówcy, który składa jej dziwną propozycję. Christian proponuje naszej młodziutkiej Anie umowę, w której on będzie jej Panem, i ich „zbliżenia” będą odróżniać się od normalnego stosunku seksualnego. Taki jest mniej więcej zamysł I tomu. Oczywiście dowiadujemy się co nieco o przeszłości tytułowego Greya, poznajemy młodziutką Anę ( która zaczyna nas troszkę drażnić – w każdym razie mnie), i kiedy zaczynami powoli odkrywać co tak naprawdę ukrywa Christian, tom się kończy. Co troszkę nas irytuje, a dlaczego?...

Już mówię. Książką może nie jest literaturą wysokich lotów, jednak nim się obejrzysz a będziesz już w połowie książki i nie będziesz się od niej mogła oderwać. Zaczęłam wczoraj o 8 rano a po 14 było już po książce. Oczywiście spodziewałam się tu mega „zbereźnych” opisów seksualnych, biczów, pejczów, niezłej uległości prawdziwego sado-maso, plask plask po tyłku, pornosa w stylu niemieckiej produkcji, w końcu książka została wpisana pod kategorię „erotyk” jednak muszę przyznać, że się zawiodłam. Moi sąsiedzi za ścianą mają lepsze sado-maso ( wnioskuję po dźwiękach, a raczej ryku- bo przecież do sypialni im nie zaglądam), niż główni bohaterowie w książce. Ja się pytam gdzie tu S&M? Eh, a wątek iż dziewica za pierwszym razem 3 razy pod rząd miała orgazm – spowodował że miałam niezłą zabawę, a jednak najbardziej podobało mi się to iż tak od razu seks przypadł jej do gustu- no cóż.... Może dzisiejsza młodzież ma inne podejście do seksu, bo co ja tam wiem – ja stara dupa żem;)

Ogólnie książkę (i) oceniam pozytywnie – nie na minimum ale też nie ma maksimum, swoją ocenę lokuję bezpiecznie pośrodku, bo może nie jest to jakaś mega podniecająca historia – erotyk, jak piszą wydawcy, ale nie jest też typową książką psychologiczną – jak nazywają ją też czytelnicy ( ze względu na skrytość Greya i to co przeżył), jednak wciąga nas niemiłosiernie a historia Christiana i Anastasi zainteresuje nas tak bardzo że z chęcią sięgniemy po kolejne tomy.




P.S.
Zawsze myślałam że seks prócz swoich różnych stylów jest seksem, a sado-maso swoją drogą, jednak nie wiedziałam że seks jest również waniliowy;) Człowiek całe życie się uczy;)
P.S 2
zapomniałam napisać, że przetłumaczenie słowa e-mail - mnie powaliło na łopatki. Bo nie wiedziałam że e-mail można napisać dosłownie po polsku jednym słowem "mejl" :D Rozwala mnie to spolszczone słówko:D

22 komentarze:

  1. Świetnie się czyta Twoją recenzję :) Ja widzę w tej książce więcej wad niż zalet, ale i tak zamierzam przeczytać pozostałe tomy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Absolutnie ta książka do mnie nie przemawia, a tłumaczenie zniechęca mnie dodatkowo... jeśli już miałabym ją przeczytać (może kiedyś, bo nie mówię nie), to chyba tylko i wyłącznie w oryginale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że jak czytać to tylko oryginał, nasze polskie tłumaczenie - no, cóż - poprawne.

      Usuń
    2. Zgadza się. Czytanie w polskiej wersji słów "RAny Julek", "o jejku" kiedy w oryginale mamy napisane "FUCK" - nie tego się spodziewałam. No i hasło" Święty Barnabo, jaki on wielki" mnie rozwalił!! Tego w american version nie znajdziecie. Pierwszą część przeczytałam najpierw po polsku a potem po angielsku i uśmiałam się przypominając sobie polskie odpowiedniki niektórych słów.

      Usuń
    3. TYLKO ORYGINAŁ!! W polskim tłumaczeniu "FUCK" tłumaczono jako "o jejku" "rany julek"!! Najlepsze tłumaczenie: "O święty Barnabo, jaki on wielki" - no i weź tu się wczuj, ja leżałam na podłodze ze smiechu!! Albo "Mój ulubiony lód o smaku Christiana Grey`a" - WTF????? Przeczytałam wszystkie części w języku angielskim i pierwszą w języku polskim również i to spowodowało, że miałam wrażenie że czytam komedię a nie erotyko-cośtam
      pozdrawiam

      Usuń
  3. A już postanowiłam. Muszę książkę przeczytać i sama na własne oczy przekonać się o jej marności czy poprawności :D

    OdpowiedzUsuń
  4. zastanawiam się nad lekturą tej książki i coś się zdecydować nie mogę ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też do niej sceptycznie podchodziłam, bo w końcu to niby bestseller - a ja mam alergie na wszystko co tak się zowie;) Ale w końcu się przemogłam;) jednak nadal sądzę że orginalna wersja jest lepsza;) Przeczytać zawsze warto i samemu sobie zdanie wyrobić;)

      Usuń
  5. Waniliowy seks? Hm..faktycznie, człowiek uczy się całe życie. :P Ten bestseller nie zbiera u nas zbyt dobrych ocen, ale z chęcią po niego sięgnę. Chcę przekonać się na własnej skórze jak to z tą książką jest, chociaż czuję rozczarowanie, bo spodziewałam się, że będzie to mocny erotyk, a okazuje się jednak, że przynajmniej polska wersja nie jest taka jak przypuszczałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano waniliowy:D nieźle się zaskoczyłam jak to przeczytałam:D
      Prawdę mówiąc u nas może on nie zbiera mega genialnych opinii, nie jest oceniany na maksimum ani też na minimum - ma pozycję pośrodku która rozkłada się na ocenę dobrą.
      W sumie zza oceanem to hit - u nas tylko nowość - ale nie dziwmy się - oryginalna wersja angielska jest naprawdę mocna. To jakby nie patrzeć jest tłumaczenie i w większości oryginalnych dialogów przez to tłumaczenie straciła na pikanterii - nawet sam tytuł. Tytuł odnosi się do słów Christiana, który mówi Anie że kryje w sobie 50 odcieni szarości, czyli jakby nie widzieć 50 odcieni szarości Greya, ale u nas to musi być "twarzy" a prawdę mówiąc on tyle twarzy nie ma;) bo ma tylko 2 maski;) jedna z nich to sadomasochistyczny chłoptaś, a druga to zakochany, zazdrosny i pragnący dobra Chrostian;) Ale nie potrafi tego pogodzić;)

      Usuń
  6. Chcę przeczytać, żeby w końcu się przekonać o co cały ten szum i skrajnie różne opinie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i właśnie o to chodzi - jedna książka a tyle opinii, jedni się w niej zakochali inni znienawidzili. A zdanie warto mieć swoje.

      Ja jestem pewna jednego -mnie osobiście Christian Grey w sobie rozkochał, nie wiem czego, bo przecież to tylko książka, ale dosłownie zakochałam się w jego postaci;) No i samo to że w jego roli widzę albo Alexandra albo Drew to już mam mokre majty:D

      Usuń
    2. Też sięgnęłam po trylogię, żeby mieć własne zdanie i ...poległam, zakochałam się, choć faktycznie literackie dzieło to to nie jest. Skutecznie jednak odrywa od codzienności. Mimo niedostatków, wydaje mi się, że autorka nieźle nakreśliła "chemię" między bohaterami.
      Po jej przeczytaniu postanowiłam, że musze opisać swoją historię. Ciekawa jestem Twojej Malcziki opinii, jak i opinii czytelniczek Twojego bloga, który mi się bardzo spodobał. Zaraz sięgnę po coś p.Gerritsen...
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Rety co za polot w pisaniu! To chyba, jak dotąd, najlepsza z Twoich recenzji, jakie zdarzyło mi się czytać. Podobały mi się zwłaszcza wtręty o starej dupie, (no bez przesady)i sąsiadach za ścianą ;p
    Czy po książkę nie wiem. Niemniej jednak czytało mi się Ciebie świetnie:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no co Ty;) Prawdę mówiąc pisałam ją na szybko i postanowiłam że tym razem nie będę bawić się w pitu pitu pięknie wycackana recenzja, poprawna politycznie. A co zaszaleję i pokażę się jaka jestem na codzień;) Czyli szalona, momentami zboczona i plotę co mi ślina na język przyniesie;)
      Nawet nie wiedziałam że to się może spodobać;)

      Ale wiesz, trochę moja tematyka - coś o seksie, jakiś pejczyk a ja od razu zboczone myśli i bestia moja wychodzi na światło dzienne:D
      Albo praca w księgarni wyrobiła moje poglądy na recenzje:D kto wie:D

      Usuń
    2. No kto by pomyślał "ciary, pejcze i mokre majty" ;p Podoba mi się taki styl, pisz tak jeszcze! Ha! Super!

      Usuń
  8. Mimo całej tej akcji promocyjnej i szału na tę książkę, to jakoś mnie wcale nie interesuje. Niby taka kontrowersyjna i w ogóle, a tu się okazuje, że szału nie ma. No a słowo "mejl" to ja już widziałam milion razy w różnych książkach i artykułach i też mi się nie podoba.

    OdpowiedzUsuń
  9. Raczej sceptycznie podchodzę do książek, które są wszędzie promowane, bo zazwyczaj te wszystkie ochy i achy są przereklamowane i jedyne, co zostaje po lekturze, to rozczarowanie. Niemniej jednak "50 twarzy Grey'a" kusi i pewnie i tak ulegnę, żeby przekonać się o niej na własnej skórze ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. Do wczoraj (naprawdę!) nie słyszałam o tej książce, a dzisiaj czytam o niej na którymś blogu z kolei; pewnie, jak wpadnie w moje łapki, przeczytam, ale poszukiwać nie będę.

    OdpowiedzUsuń
  11. To może być naprawdę interesujące

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdecydowanie lektura nie dla mnie. Fabuła rodem z harlequina sado-maso, tłumaczenie koszmarne, główna bohaterka bez wyrazu. Nie wiem czym tu się ludzie zachwycają. ;) Jakbym czytała drugi "Zmierzch", tylko w wersji porno.

    OdpowiedzUsuń
  13. a ja na ogół nie czytam mas książek.. ale Greya wszystkie 3 częśći przeczytałam w 4 dni. Nie mogłam się oderwać. Fakt, że powtarzające się dialogi, czy zwroty "o święty Barnabo" wkurzające, ale ja przez tą książkę nie mogę sie otrząsnąć.. Zakochałam się dosłownie w Christianie.. i marze o takim mężczyźnie... (a mam męża) nie potrafię zapomnieć jego różnorodnych zachowań(zło, dobro, miłość, nienawiść, chęć kontroli itp) cudo:**** Tylko jak ja mam teraz zejść na ziemie?;/ nie chcę tego nawet robić...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już tu jesteś i zamierzasz zostawić komentarz, to napisz coś więcej niż tylko: "Chcę" , " przeczytam". Szanujmy się i skoro ja poświęcam czas by napisać więcej niż jedno słowo, również i Ty możesz zbudować jedno pełne zdanie :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...