piątek, 15 czerwca 2012

Charlaine Harris - Grobowy zmysł


Popularność cyklu o Sookie jakiejśtam – rozprzestrzeniła się z prędkością światała, ale ja oczywiście byłam nieugięta i nie czytałam go. Nie oglądałam też serialu „Czysta Krew”, jednak stwierdziłam iż nadszedł najwyższy czas by stracić swoje dziewictwo w dziedzinie twórczości Pani Harris;) Zamiast przeczytać cykl o tej „suki” wybrałam książkę o nazwie „ Grobowy zmysł”.

Jak oceniam swój pierwszy raz z Panią Haris? Cóż mogę powiedzieć – całkiem przyjemnie.
Książkę wypożyczyłam we wtorek w bibliotece osiedlowej i już w środę ją skończyłam. Przyssałam się do niej jak pijawka, zainteresowała mnie jednak mam do niej też kilka zastrzeżeń.
Ale od początku.


Baza recenzji Syndykatu ZwB

Martwi leżą dosłownie wszędzie. Harper wyczuwa ich grobowym zmysłem.

Harper zarabia na życie czymś w rodzaju słuchu i węchu, ale…metafizycznego. „Czuje” człowieka, który wybrał się na polowanie ze swoim wrogiem i od lat leży w zaroślach pod tamtym drzewem. Widzi kości pechowej kelnerki, co obsługiwała niewłaściwą osobę i skończyła pod dachem opuszczonej rudery. Słyszy historię nastolatka, który wypił za dużo w nieodpowiednim towarzystwie. Podły los zgotował mu płytki grób w sośniaku.

Gdzieś tam, wśród zwłok zakopanych w ogródku, zatrzaśniętych w bagażnikach porzuconych aut, obciążonych blokami cementu i zatopionych w jeziorze, może być jej siostra .”

Tak brzmi opis, z tyłu okładki – osobiście dodam tylko tyle, że Harper zostaje zatrudiona przez bogatą mieszkanę Sarne – Sybil, by odnalazła ciało nastoletniej Teenie Hopkins, dziewczyny syna zleceniodawczyni, której wedle koronera (syn) popełnił samobójstwo. Zatrudnia ona Harper, gdyż chce dać kres poltkom iż to jej syn przyczynił się do zniknięcia bądź morderstwa swojej dziewczyny.

Książka owszem ciekawa, wciąga od pierwszej kartki, chociaż czasami miałam wrażenie że niektóre opisy są zbędne. Po prostu zaczynały nudzić, a ja jako czytelnik wolałam czytać o zbrodni i jak ją rozwiązywano niż kolejny opis Tolliviera ( seriously?! Tollivier? To już normalnych imion nie ma?) jak podrywa dziewczyny, czy jak ona za nim tęski. Czasami miałam wrażenie że z relacji brat- siostra ( notabene, przyszywani) zrobi się nam relacja kochanek – kochanka.
Sama mam brata, ba nawet mam i siostrę, i z każdym z nich trzymam się blisko – wiadomo z bratem bardziej bo wiekowo jesteśmy zbliżeni, też jest dla mnie przyjacielem, wsparciem itp. ale nigdy nasza relacja dla osoby trzeciej nie wyglądała na „miłość” , a w książce będąc tym trzecim obserwatorem – takie miałam odczucia jeśli chodzi o Harper i Tolliviera.
Kolejną rzeczą która mnie drażniła to sama główna bohaterka. Nie wiem czego, ale jej postać nie przypadła mi do gustu. Wiem, wiem – ona jest główną bohaterką i to ona napędza fabułę, ale po prostu została opisana jako przestraszona i wiecznie bojąca się dziewczynka, która bez swojego brata zbyt wiele nie zrobi. Co zaczyna drażnić po kilku kartkach. I chyba to na tyle, jeśli chodzi o to co mnie drażniło. Przejdę teraz do tego, co mi się podobało;)

Okładka – naprawdę jest bardzo ciekawa, i z pewnością przyciąga wzrok, wprost nie mogłam oderwać się od patrzenia na to jedno przepiękne niebieskie oko. Dalej, kazdy rozdział ma takie jakby odbicia palców – początkowo się zezłościłam, pomyślałam „ o jakiś flejtuch jadł obiad i zapaskudził kartki” ale kiedy przekartkowałam książkę zobaczyłam że każdy rozdział tak się rozpoczyna. To naprawdę fajna odskocznia i rzadko kiedy można spotkać takie ulepszenie w książce.
Naprawdę wciągnęła mnie historia sposobu w jaki Harper otrzymała ten dar, dar wyczuwania martwych i zapoznawania się z ich sposobem śmierci. Szkoda tylko, że wzmianka o siostrze Courtney, która widniej z tyłu opisu – jest zbędna, bo w caej książę wpsomniano o niej raz, a czytając opis książki – myślałam że gdzieś pod koniec i ją uda się „wykryć”. No cóż...

Swoje pierwsze spotkanie z Charlaine Harris – uważam za udane. Książka mnie wciągneła do tego stopnia że nawet to co mnie denerwowało, nie spowodowało że rzuciłam ją w kąt, wręcz przeciwnie. Fabuła jest tak interesująca i ciekawie napisana, że wszystkie inne niedogodności można wybaczyć, bo czytlenik nie może doczekać się rozwiązania.
Z pewnością sięgnę po inne książki tejże autorki, choć wątpię by to był cykl „Czystej Krwi”, ale przecież, ona trochę książek jeszcze na swoim koncie ma;)

Kto nie czytał – polceam!

9 komentarzy:

  1. przyznam, że mnie zaciekawiłaś :)
    wpiszę książkę na moją "listę życzeń" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję się zainteresowana :)
    Może znajdę tę książkę w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  3. na pewno sięgnę :) tym bardziej, że widziałam u mnie w bibliotece, ale nie przyciągała mnie na tyle, żeby w ogóle przeczytać jej opis :) teraz już wiem że warto :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja się z opinią nie zgadzam i po tę część na pewno nie sięgnę ;) Czytałam drugą (?) i była to kompletna strata czasu. Tylko w kwestii okładki i oprawy graficznej w ogóle mogę się zgodzić, ale to jest akurat specjalność Fabryki Słów. Sama fabuła była strasznie oklepana, mimo obiecanego "połączenia horroru z kryminałem" ani jednego, ani drugiego się nie doczekałam. Chyba, że za horror uznać by sam fakt wprowadzenia duchów, kompletnie zapominając o /umiejętnym/ ich wprowadzeniu... A w kwestii kryminału: marna intryga, którą można było rozgryźć po kilku stronach. Nie wspominając już, o strasznie irytujących postaciach. A stosunki między rodzeństwem... cóż, poczekaj do "Grobu z niespodzianką" ^^ Styl Harris zwyczajnie mnie nudzi i wydaje się strasznie sztywny, także nie, cieszę się, że podczas lektury dobrze się bawiłaś, ale sama po pisaninę tej pani już nie sięgnę ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam jeszcze drugiej części i zapewne po nią nie sięgnę bo strasznie drażni mnie związek rodzeństwa. Jednak ta częśc pomimo denerwujących momentów ogólnie uważam za udaną książkę. Owszem, intryga niezbyt udana bo można było ją od początku przewidzieć, jednak jak na pierwsze spotkanie z tą autorką nie było źle. Znam gorsze książki;)

      Usuń
  5. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki. Parę razy trzymałam tę książkę w rękach, ale bałam się kupić w ciemno. Teraz też nie wiem czy czytać czy lepiej nie :P Zastanowię się jednak. Może autorka chciała dodać pikanterii tym kazirodczym związkiem? Chociaż też nie lubię takich udziwnień w książkach. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc jak miałabym ją kupić nie zrobiłabym tego, jesdnak jak masz zamiar ksiażkę wypożyczyć to polecam. Mnie strasznie takie przedstawienie związku rodzeństwa strasznie denerwowało, co spowodowało że nie za bardzo palałam uczuciem do głównej bohaterki. Ogólnie książka aż taka zła nie jest, ale naprawdę niektórych może denerwować. Osobiście pomijając te niedogodności to polecam, bo nawet ciekawie napisana.

      Usuń
    2. W takim razie raczej kupować nie będę, ale może kiedyś przeczytam. Ot tak żeby wiedzieć "z czym to się je".

      Usuń
  6. Czytałam jedną czy dwie książki o Sookie, i podobały mi się... no, tak średnio. Właściwie to prawie wcale mi się nie spodobały. Więc chyba i to odpuszczę, jakoś nie mam ochoty na powtórkę z rozrywki.

    Dodaję Twój blog do obserwowanych i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już tu jesteś i zamierzasz zostawić komentarz, to napisz coś więcej niż tylko: "Chcę" , " przeczytam". Szanujmy się i skoro ja poświęcam czas by napisać więcej niż jedno słowo, również i Ty możesz zbudować jedno pełne zdanie :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...